wtorek, 31 sierpnia 2010

lawendowo

bardzo spodobała mi się kolekcja Lavender Emocions Anny Marii z ILS. Właściwie to mam ja od bardzo dawna, ale dopiero teraz znalazłam na nią pomysł... Delikatne błękitno - różowo - fioletowe barwy okazały się plastycznym tworzywem i kartka, a właściwie pomysł na nią powstał błyskawicznie. Bardzo pasuje mi do rozmoczonego świata za oknem.



Litery zostały wycięte za pomocą wykrojników cuttlebug i rewelacyjnie pasują wielkością do kartek, dlatego na pewno się jeszcze w nich pojawią.
A moja lawendowa santpaulia wypuszcza nowe kwiaty... 


niedziela, 29 sierpnia 2010

mój Wrocław

Zdjęcia z ostatniej wyprawy na rynek, jak to jest że mieszkam tu od ponad trzydziestu lat i nadal zachwyca mnie to miasto??? Narzekanie na korki, komunikację i inne takie bolączki wrocławskie jakoś mnie nie dotyczą, bo... nadal zachwyca :) Zapraszam na króciutki spacer wrocławskim rynkiem ;)

czwartek, 26 sierpnia 2010

słodki szalik

Lorka ogłosiła candy w którym nagroda jest piękny szalik. Kocham takie kolory, szczególnie jesienią, więc ustawiam się w kolejce :)

wtorek, 24 sierpnia 2010

bolesławieckie skarby

W Bolesławcu można zobaczyć nie tylko ceramikę typowa dla tamtego regionu ale także sporo innych form  z tego tworzywa. Jako że nadal robię trochę biżuterii, zainteresowałam się pięknymi, malutkimi kwiatkami których przeznaczeniem były pewnie niewielkie zawieszki. postanowiłam zrobić z nich kolczyki.Tu na zdjęciach jeszcze surowe, niedługo zdobędą inna formę... ciekawe jak będą się nosić :)

niebieskie kwiatuszki noszę intensywnie od trzech dni :)

a tutaj zdjęcia pięknego miejsca, które śni mi się odkąd je zobaczyłam... takich chwil jakie tam przeżyłam nie zapomina się :)

niedziela, 22 sierpnia 2010

Bolesławiec

Jak co roku, w przedostatni weekend sierpnia odbywa się  wielkie święto ceramiki, szczególnie tej charakterystycznie zdobionej stempelkami. Oto moje kuchenne klimaty :)


A już prawie mieliśmy tam nie być :)

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

ogórki, arbuzy i kartka z motylem

No to wciągnęło mnie na dobre, wczoraj popełniłam kolejna kartkę... właściwie miała to być tylko próba tuszowania na wyembossingowanym papierze. Zobaczyłam choć takiego na forum i przyznam że bardzo mi się spodobało, tym bardziej że nadal jestem fanka przepięknej serii porcelain BG... przyznacie że tło jest bardzo w tym stylu. Tło i kwiatki zostały potraktowane Disstresami, tym razem Antique Linen i Fired Brick oczywiście. Tło i motyla wytuszowałam a kwiaty spryskałam wodnym roztworem... kocham te tusze strasznie. Kartka bardzo dziewczęca, delikatna... na pewno wrócę do tych kolorów jeszcze...



A to zdjęcia tego, czym ostatnio żywię się w przeważającej części dnia. Kocham arbuzy, i właściwie nic poza nimi może dla mnie nie istnieć. Oczywiście najbardziej te prawdziwe, ukraińskie niestety nie do zdobycia u nas...
i jeszcze ogórki małosolne, które z pomidorowymi malinówkami i szczypiorkiem tworzą muzykę dla podniebienia :)  kocham sierpień :) ożywam wtedy :)

niedziela, 15 sierpnia 2010

pomarańczowo mi ;)

Jakoś dzisiaj bardzo zachciało mi się koloru. Zawsze podziwiałam prace Katriny za jej umiejętność łączenia ze sobą papierów o mocnych kolorach, tworzenia prac bez dodatkowych ozdób tylko z samego papieru... i za inne rzeczy tez ale to nieistotne teraz. Dzisiaj postawiłam na pomarańczowy... i właściwie to nie tylko na pomarańczowym się skończyło.Z kartka poszło mi dosyć szybko, to właściwie pierwsza w pełni skończona od remontu...


Kwiaty białe spryskane jedynie roztworem tuszu Fired Brick. Ten, spośród wszystkich Holzowych kolorów używam najczęściej, choć tak naprawdę nie przepadam za krwistą czerwienią. W tuszach wodnych podoba mi się najbardziej to, że można sterować intensywnością barwy za pomocą ilości spryskiwań. Muszę wypróbować teraz moje ecoliny w ten sposób.

A poza tym pomarańczowe były morele na marmoladę. Niewiele zostało ich z tych, pozostawionych w lodówce. Za to pięknie tam dojrzały. To chyba najbardziej słonecznie pomarańczowe owoce w pracowym sadzie.


Żeby marmolada nie była zbyt gorzka i kwaśna w połowie smażenia przetarłam masę przez sito i pozbyłam się skórek. Poskutkowało i wyszło tak jak trzeba... słodka, pomarańczowa nutka słońca w słoiku :)

środa, 4 sierpnia 2010

zezowate szczęście

Zeza nie mam, a czy szczęście? Ja powiedziałabym że tak :)



A pięciolistna też je przynosi??? dziwna jest jakaś ...


a co do spraw skrapowych to w końcu przemogłam się i zasiadłam przy skrapowej szafie... na stół muszę jeszcze poczekać trochę ale jakoś mi to nie przeszkadza :0 zdjęcia potem bo teraz siedzę w papierach, pracowych