niedziela, 28 lutego 2010

leniwa niedziela

No i minął luty... tak szybko i niepostrzeżenie ze aż dziwnie mi z tym... nie mam kompletnie czasu na nic, ale to tez moja wina trochę bo sama znajduje sobie milion zajęć i właśnie tak leci mi czas. Marzec to okres wzmożonych prac w sadzie... w sobotę rozpoczęliśmy ciecia i pewnie jeszcze długo potrwają, żałuje że nie wzięłam aparatu. A pogoda była tak piękna że aż chciało się żyć... i czas minął niepostrzeżenie.

Na oknie storczyki szaleją paletą różowości... za oknem zniknął piały już nie puch i jakby wszystko stało się prostsze... nie craftuje, nie mam czasu i chyba czas tez od tego odpocząć, choć znając życie jutro pokaże zdjęcia czegoś nowego, tak to jest że jak się w to wsiąknie, to już tak łatwo nie puszcza i dobrze. 
Jak zwykle sporo zakupów, na nic moje postanowienia... ech

Dzisiaj była cudownie leniwa niedziela, z naleśnikami z cudowna polewą z czarnej porzeczki od przyjaciół ... pycha

No i takie chwile kiedy jesteśmy razem ...

 
  
  

i kota rozpieszczona :)

Więc zimie już podziękujemy :) to jej ostatnie tchnienie ... z środy

miłego tygodnia :)

środa, 17 lutego 2010

czerwień

Nie wie jak to jest ale kartki które robię szybko, jakby bez zastanowienia... intuicyjnie,... wychodzą mi najlepiej... im więcej myślę analizuje, przykładam, tym efekt marniejszy... Ta mi się podoba... pewnie za sprawą rewelacyjnego papieru En Vogue z kolekcji Fashionista, Graphic 45... aż trudno było mi go pociąć ;). Kwiat to podbarwione pięknym disstresem Firred Brick białe duże kwiaty... Kolor mnie zaskoczył... idealnie pasuje mi do całości... No dobra dosyć gadania...

 
  
  
  
  
  

Zdjęć dużo... a co mi tam :) 

poniedziałek, 15 lutego 2010

życze Ci :)

Kolejna kartka i chyba wpadam w rytm... kartki na odstresowanie... papier piękny, kolejny kupiony u Endiego... zaczynam lubić format 12x12 który potem mogę sobie pociąć... No i rewelacyjny stempel z Plompu...

No dobra nie mam dzisiaj zbyt wiele do powiedzenia... więc daje kartkę w różnych pozach :)

 
  
  
 

niedziela, 14 lutego 2010

walentynki ole!

Teoretycznie dla craftujacej kobiety walentynki to okres raju, podobnie jak święta Bożego Narodzenia... tylko co jak ktoś i tego czerwono-zielonego i różowego święta nie lubi???? No ale nic, kolejna (i ostatnia w tym roku na szczęście) tematycznie walentynkowa kartka powstała wczorajszej nocy :) Jest ciemna i mocno czerwona, z malutkimi perełkami w celu podkreślenia koloru. Mam nadal z nimi problemy... czubki mi wychodzę i tyle :D  na szczęście nie przeszkadza to bardzo...

 
  
  
  

Papiery znalezione w szafie więc niewiadomego pochodzenia, kwiatki podobnie a ćwiek i perełki w płynie kupione w sklepie www.scrap.com.pl 

Miłych walentynek :)

sobota, 13 lutego 2010

róże karnawałowe

Odkąd pamiętam moja babcia opowiadała mi o przedwojennym życiu, zwyczajach, zabawach, przyjęciach... i ciężkiej pracy... zapachem który kojarzy mi się z tymi opowieściami są różano-wiśniowe konfitury ze smażonych w tłusty czwartek róż karnawałowych. Do dzisiaj dokładnie pamiętam ich smak i zapach, zapach tłuszczu który osiadał na bawełnianej ściereczce, gdzie stygły. Czasem szukam w sobie wytrwałości w wałkowaniu twardego ciasta na cieniutkie jak bibułka placki... wtedy róże były najdelikatniejsze, najlepsze. W tym roku po raz pierwszy postanowiłam zrobić je sama... wprawdzie już w piątek ale co tam :) No i nietypowa konfitura, bo tylko różana... jakoś za daleko mi było do piwnicy po wiśniowe... mimo wszystko udały się :) Moje róże są pulchniejsze niż te babcine... o porządnym rozwałkowaniu przypomniałam sobie dopiero w chwili wyjścia pierwszych róż... ale myślę że i tak są piękne...

 

 

Przepis jest prosty:
około 400  g maki tortowej,
7 żółtek,
4 łyzki kwaśnej śmietany,
2 łyżki spirytusu,
cukier waniliowy jak ktoś lubi

Jajka ucieramy delikatnie z cukrem dodajemy  do maki razem ze śmietaną i spirytusem... Nie przepadając szczególnie za rożnymi zapachami identycznymi z naturalnymi dodałam 2 łyżki spirytusu w którym od kilku miesięcy pływa sobie kilka lasek wanilii... tym sposobem za jednym zamachem mam i zapach naturalny no i spirytus który w wielu przepisach się przydaje. Cale ciasto wyrabia się długo i na dosyć sztywno... potem jeszcze trzeba to ciasto poklepać z 10 minut wałkiem... ale ze względu na późną porę oszczędziłam sąsiadom snu i darowałam sobie ten zabieg tym razem... Po takim wymęczeniu, wkładamy na 15 min  do zamrażarki by potem je dosyć cienko rozwałkować... wykrawamy potem koła ... i tutaj inaczej niż w blogowych przepisach, wszystkie są jednakowe... koła nacinamy z czterech stron, sklejamy po 3 i smażmy na bardzo mocno rozgrzanym oleju na złotawy delikatnie kolor, wyjmujemy, odsączamy, przystrajamy ulubioną konfitura i posypujemy miałkim cukrem ... 

A tak poza tym to mój stroik swiateczny przestał nim byc i dostał nową wiosenna twarz... Azalie rządzą!

 

 

piątek, 12 lutego 2010

Pamietamy tylko to, czego nie możemy zapomnieć...

Są utwory które kocha się całe życie... nawet, kiedy bardzo chce się je wymazać z pamięci, razem z innymi zdarzeniami. Niestety pamiętamy tylko to, czego nie możemy zapomnieć. Cała resztę wsysa wielka czarna dziura niepamięci. A potem słysząc pierwsze dźwięki, w necie, radiu czy gdziekolwiek przenosimy się w czasie tam gdzie było nam dobrze, nie zważając co było potem...

Dire Strais "Brothers in Arms" mój wehikuł czasu ;)