sobota, 30 kwietnia 2011

wsteczny bieg

Chyba muszę wrzucić wsteczny bieg, i znaleźć się tam, gdzie się pogubiłam... mam weekend na rozmyślania.
A tymczasem wybuchła wiosna, dawno oczekiwana... Ja nadal w robocie, nadal w sprawach niecierpiących zwłoki. Powoli jednak znajduję chwile dla siebie, żeby podłubać...
Jak na razie muzyka na uszach  wycofuję się ze świata.




i trochę zdjęć wiosennych... w końcu mogłam się wyrwać do kwitnącego sadu...








uf trochę bardziej kolorowo się zrobiło :) miłego weekendu

środa, 27 kwietnia 2011

Mufinki Amaretto

Przyznam że te święta stanęły pod znakiem muffinkowego szaleństwa... jakoś mało mi było czasu na coś innego, chciałam tez żeby spokojnie przechowały mi się słodkości przez kilka dni...  Przepis, a właściwie bazę do niego znalazłam tutaj. Trochę zmodyfikowałam dla własnych potrzeb i dzięki tej mieszance wyszły naprawdę pyszne i delikatne muffinki Amaretto...

Przepis jak zwykle prosty, nie wyobrażam sobie piec cokolwiek dłużej niż kilka kwadransów.  

 Składniki suche:

1 1/2 szklanki mąki
1/2  szklanki cukru tym razem dałam klasycznie biały
 2  lyzeczki proszku do pieczenia
1/3 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
opakowanie płatków migdałowych
cała, posiekana, biała czekolada

Mieszamy wszystkie składniki w misce.

Składniki mokre

1/3 szklanki oleju
1/3 szklanki mleka
1 jajo
2 łyżki ekstraktu z wanilii
duży kieliszek amaretto lub innego pachnącego likieru, lub rumu

składniki mokre mieszamy ze sobą, i przelewamy do miski ze składnikami suchymi. Wypraktykowałam, że jeżeli ciasto odłoży się na chwilę, i dopiero po 5-10 min przeleje do foremek i wsadzi do piekarnika wtedy znacznie ładniej urośnie. Ciekawa jestem czy macie podobne spostrzeżenia... Wsadzamy do piekarnika i pieczemy 20 min w temp 180st.C




są pyszne... a ja odkryłam niedaleko mnie sklep gdzie można znaleźć wiele ciekawych ozdobników muffinkowych :)

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

:)

A z okazji właśnie upływających świąt...


kwitnie już pigwa pigwowiec (hm nie wiem skąd błąd niezauważony... te kwiaty trudno pomylić :)... hm też babcina i też ulubiona.

Wielkanocnie

Znów minął miesiąc, i znów mogę powiedzieć że ja nadal w wirze, z którego pewnie nie wyjdę szybko. Za oknem słońce i letnia już pogoda. W duszy cośtam gra... strasznie chciałabym wrócić do swoich spraw już. Na razie świątecznie więc i kucharsko...

Jak co roku na świątecznym stole stoi babka drożdżowa  zrobiona z bardzo prostego przepisu który stosuję od kilku lat. Prawda jest taka, że brakuje mi cierpliwości do długotrwałego wyrabiania ciasta drożdżowego... ten przepis tego nie wymaga... Właśnie mi się przypomniało że babcia używała specjalnego słowa do tej czynności... wymisić... warte zapamiętania...



Drożdżówkę ta piekę w formie którą dostałam dawno temu od taty, i nic w niej niezwykłego poza tym że to stara bocheńska forma zrobiona z kamionki... na początku myślałam że będzie tylko ozdoba mojej kuchni, a jednak ...

Przepis jest dosyć prosty, podawałam go już w poprzednim świecie, ale dla przypomnienia i mojej własnej wygody zamieszczam go tez tu...

DROŻDŻÓWKA NOCNA


1 szkl. mleka
½ szkl. oleju
1 szkl. cukru (może być mniej)
4 jajka
pół kostki drożdży
szczypta soli
Wsypujemy te składniki do miski i NIE MIESZAMY!!!!! Zostawiamy tak na noc lub przynajmniej 4-5 godzin. Po tym czasie dosypujemy ½ kg maki i mieszamy łyżka aż wszystko się dobrze połączy. Dajemy do formy nasmarowanej masłem i posypanej zmielonymi migdałami, lub bułką tartą...Odkładamy na chwilkę do wyrośnięcia i wkładamy do zimnego piekarnika który nastawiamy na 180 ºC. Pieczemy 50 min ale najlepiej sprawdzać jest patyczkiem.

Nie byłoby świąt bez moich ukochanych, babcinych szafirków... ten zapach jestem w stanie rozpoznać wszędzie.


niedziela, 3 kwietnia 2011

ciągle nie mam czasu czyli szybkie pieczenie

Przyszła wiosna i jak to bywa o tej porze roku nie mogę się z niczym ogarnąć... wiatr w głowie, nabrzmiałe paki na drzewach i góra pracy do zrobienia skutecznie oddala mnie od tego co lubię. Mam nadzieje że jeszcze tydzień, dwa i wszystko wróci do jako takiej normalności. A na razie w przypływie szaleńczej ochoty na coś słodkiego sprawiłam sobie idealne muffinki marmurkowe. Przepis inspirowany tym przepisem wydaje się idealny... nie za słodkie, gdzieniegdzie mocno czekoladowe, pyszne... polecam :)




A oto przepis, składniki na 12 sztuk:


280 g mąki
1 łyżka proszku do pieczenia
szczypta soli
115 g cukru (ja dałam cukier trzcinowy, dzięki czemu babeczki są bardziej karmelowe)
2 jajka
250 ml mleka
6 łyżek oleju słonecznikowego 
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
3 łyżeczki łyżki kakao
małe opakowanie skórki pomarańczowej do warstwy białej

Oddzielnie mieszamy ze sobą składniki mokre i suche bez kakao,  następnie łączymy je, mieszamy i odlewamy połowę ciasta do którego dodajemy kakao i 2-3 łyżki mleka. Do białej warstwy możemy dodać skórkę pomarańczową. Na muffinkowe papilotki wlewamy ciasto warstwami. Na wierzchu jeszcze surowych mufinek włożyłam po małej szczypcie płatków migdałowych. Pięknie się przyrumieniły w trakcie pieczenia. Całość pieczemy w 170 st Celsiusza około 20 min. To bardzo zależy od piekarnika.

Polecam, podobnie jak inne przepisy z blogu "tak sobie pichcę" :)