środa, 28 września 2011

ecru


Strasznie  podoba mi się wyjaśnienie słowa ecru w słowniku wyrazów obcych.

écru [wym. ekrü] kolor naturalny płótna nie bielonego: szarawo-żółty, bledszy i bardziej zielonkawy niż chamois a. kość słoniowa.
 Etym. - fr. 'nie bielony; surowy (jedwab)'; zob. eks-; cru 'surowy' z łac. crudus 'surowy; dziki; niedojrzały'.
 
 Czytając go po raz pierwszy widziałam to prawdziwe płótno na balach, gdzieś tam z zamierzchłej przeszłości. Kartka tez mi się z nią kojarzy. Dlatego wybrałam lekką sukienkową prawie formę, delikatne falbanki i koronki właśnie w takim kolorze jaki jest w opisie. Pieczątka pochodzi z Vivy decor. Bardzo zauroczył mnie ten motyw camey w oprawie. 



Wstążka kupiona w scrap.com.pl dobrze mi tutaj pasuje.  Mimo że kupiłam je kilka miesięcy temu, teraz dopiero zaczynam dostrzegać ich potencjał. Jakoś zaczynam przekonywać się do nich.



I jak zwykle wpatrzona w obiektyw kota. Trochę mi tu niewyraźnie wygląda, ale światło w przedpokoju nie pozwala na dobre fotografowanie. Tu jak widać z pretensja w oczach pyta "dlaczego mi nie pozwalasz"... ech te koty. Niby nasze, a ja ciągle mam nieodparte wrażenie że jest dokładnie odwrotnie. To my jesteśmy ich.



Słowa na dzisiaj:

Najsilniejszym wojownikiem jest ten, kto pokonał sam siebie.
                                                                                       Konfucjusz























wtorek, 27 września 2011

kartka na wyzwanie

Kartka zrobiona wg mapki i na wyzwanie cardabilities. Kolekcję Amber podziwiać będę zawsze. Mam jeszcze kilka papierów z niej i na pewno będa one wracać w moich pracach. I choć sklep ILS przestał działać, to mam nadzieję że papiery te pojawia sie w innych sklepach. A jak na razie rządzi turkus :) A ja wróciłam do kartkowania ech :)


Jakoś mi się niebiesko w życiu zrobiło i lekko, i widać to też tutaj.


A tak wygląda mapka:

Jak widzicie potraktowałam ja dosyć dosłownie, ale co tam :)




A ja jak na razie leżę w łóżku i przeklinam własne zatoki, które strajkują od piątku. Masakra. Pozdrowienia :)

sobota, 24 września 2011

Zamek Czocha

Wiele ciekawych miejsc jest w rejonie w którym mieszkam. Burzliwa historia Dolnego Śląska zaowocowała mieszanką kultur i narodowości o która trudno w innych regionach. Ostatnio, razem z przyjaciółmi postanowiliśmy pozwiedzać, przy okazji spotkań, ciekawe dla nas miejsca. Tak było i z ta wyprawą. Zamek Czocha został wybudowany w latach 1241-1247 jako warownia. Ale mnie interesowały raczej najnowsze dzieje zamku... Wikipedia pisze o nim tak:

"Zakupiony w 1909 roku przez drezdeńskiego producenta wyrobów tytoniowych (cygar) Ernsta Gütschowa za 1,5 mln marek, do 1912 został przebudowany przez znanego architekta berlińskiego Bodo Ebhardta zgodnie z wyglądem zachowanym na rycinie z 1703 roku. Podczas przebudowy zniszczono jednak wiele najstarszych fragmentów kompleksu. W dawnej fosie urządzono zwierzyniec. Gütschow utrzymywał dobre stosunki z dworem carskim, a po rewolucji z rosyjskimi emigrantami, od których skupował różne przedmioty o wysokiej wartości artystycznej. W zamku mieszkał do marca 1945 roku. Opuszczając zamek wywiózł najcenniejszą część wyposażenia. W latach II wojny w zamku mieściła się szkoła szyfrantów Abwehry. Prawdopodobnie przechowywano tu urządzenie do dekryptażu depesz radzieckich (operacja o kryptonimie Ryba-Miecz)"

Zamek właściwie nie ruszany od czasów wojny,  na zewnątrz raczej nie był nigdy nie remontowany. I to dobrze dla niego, bo zauważyć możemy wszystkie te elementy budynku które mogłyby zostać zniszczone w trakcie renowacji. Powiem szczerze, że zawsze kiedy tam jestem wzbudza on we mnie zachwyt. I zawsze mnie zaskakuje kiedy spoglądam na niego po raz pierwszy.







Bardzo zaciekawiło mnie mieszkanie starego rybaka. Jest właściwie w stanie nienaruszonym i pokazuje jak żyli na tych ziemiach nasi poprzednicy. 





niedziela, 18 września 2011

Świeto bolesławieckiej ceramiki.

To, co się liczy dla nas, nie musi się liczyć dla innych, nawet jeżeli jesteśmy sobie bliscy. Inni niekoniecznie kochają to, co my, czy nienawidzą to, co my. Nasza prawda bywa dla nich kłamstwem.
Jonathan Carroll

Powoli wracam z blogowego odwyku. Dawno mnie tu nie było, ale to nie oznacza że moje życie stanęło w miejscu i zastygło w oczekiwaniu. Ten czas był intensywny, i bardzo wiele nauczył mnie, o mnie samej. 

Dzisiaj zdjęcia z wydarzenia które miało miejsce kilka tygodni temu, a dokładniej w przedostatni sierpniowy weekend. Jak co roku na Bolesławieckim rynku wystawili się mistrzowie polskiej ceramiki. Jak co roku najwięcej było ich z Bolesławca i okolic. A kobaltowy wzór pojawiał się w wielu miejscach. Na szczęście coraz więcej artystów plastyków także próbuje wystawiać swoje prace. I to one najbardziej zachwyciły mnie różnorodnością...

Jak można było zauważyć Polska Aniołami stoi. Chyba naprawdę tak wiele nam ich potrzeba.








 Sowa była boska :)


Na giełdzie staroci można było znaleźć stare, robione jeszcze przez niemieckich poprzedników egzemplarze Bolesławieckiej porcelany. 

Pozdrawiam i wracam na dobre, również do kolczykowania i skrapowania.