sobota, 3 stycznia 2015

święta, święta i już po...

Listopad i grudzień w tym (hm... w poprzednim) roku minęły szybko i pracowicie. Początek listopada to wyjazd do Świnoujścia, a potem coraz szybszy pracowy bieg. Grudzień to, mam wrażenie, wciąż odsuwająca się meta tego biegu. Przygotowań do świąt było niewiele. I raczej skomasowane w ostatnich dniach przed świętami. Prezenty, na szczęście, kupione przez internet nie były w tym roku większym problemem. To, jak raz, udało mi się zaplanować wcześniej. Potem święta spędzone poza domem. I wstręt do kompa który trwał właściwie do wczoraj. Stąd ten post napisany dopiero teraz :)
A tak w skrócie (fotograficznym rzecz jasna) przygotowania do świąt wyglądały tak...  
najpierw w światełkowo kolorowy nastrój wprawił nas Jarmark świąteczny. Organizowany we Wrocławiu od kilku lat  pretenduje do tych największych w Europie....










A w domu świątecznie zrobiło się nieco później.  W tym roku zrezygnowaliśmy z klasycznej choinki. Wyjazd na całe święta i temperatura za oknem dochodząca do 14 stopni na plusie  zniechęciła nas do tego. Pewnie po przyjeździe radość z niej ograniczyłaby się tylko do sprzątania. 
Ale nie przeszkodziło to w zaplanowaniu wystroju świątecznego. Tak jak w tamtym roku  rządziło złoto, biel, szkło i fiolet. 

 Wianków w tym roku zrobiłam kilka, jak zwykle w szale nie udało mi się zrobić zdjęć... w każdym razie plecenie podstaw z wierzby i brzozy opanowałam do perfekcji...




 nauczyłam się robić też choinki, jedna z nich stanęła na naszej obudowie grzejnika.





 A obok klasycznej gwiazdy betlejemskiej w kolorze kremowym zagościły u mnie t w tym roku przepiękne paprocie. Niezwykły ich kolor idealnie wpasował się w stylistykę...
 Taką choinkę zrobiłam dla  dziadka, który niedawno zamieszkał z moimi rodzicami.





I jeszcze wianek adwentowy mojej mamy przed ślubnym zdjęciem dziadków. Jak widać zdjęcie zrobiłam w drugim tygodniu adwentu...


Nowy rok sprzyja refleksjom. Zastanawiałam się od kilku dni co zrobić z tym blogiem... Coraz częściej chłonę soba wydarzenia nie robiąc zdjęć...coraz częściej zapamiętuję emocjami niż obrazami... zobaczymy.