Strasznie długo myślałam nad tym projektem, jakieś dwa lata, i właściwie jakoś nie zapowiadało sie że w końcu zrealizuje zamierzenia, Prototypem był tutaj mój stary, znaleziony gdzieś na pchlim targu naszyjnik z maleńkich kawałeczków korala, właściwie z milionów maleńkich kawałeczków korala... chciałam coś innego bardziej w moim typie i kolorach jakie teraz noszę... Drugim kopem był blog longredthread w którym znalazłam swoją wizje, już jak najbardziej urzeczywistnioną. Trzecim wizyta w sklepie z koralikami, gdzie cudownie można było je sobie nabierać do woreczków za pomocą łyżeczki. Ogólnie sklep drogi jak diabli, ale sama przyjemność przebywania w takim miejscu jest sporo warta...
Moje zakupy, choć zdjęcie nie oddaje w całości urody korali, były baardzo udane...
Zrobienie z tego całości, przy różnych próbach łączenia poszczególnych sznurów zajęło mi dwa weekendowe dni, sama podziwiam swoja wytrwałość w nawlekaniu, jak świstak :)
Oryginalny kolor, taki właśnie wodno niebiesko-zielony, bardzo mi się podoba ;)
Teraz w planach krwisto czerwony i szary, aż jestem ciekawa na ile mi cierpliwości starczy... koraliki już lecą.
Rewelacyjny naszyjnik!!! podziwiam cierpliwość!!! A zdjęci Ci wyszły fantastycznie :-)
OdpowiedzUsuńjakby Ci ktos marska fale owinal na szyi, taka karaibska :)
OdpowiedzUsuńwow! Gratuluję cierpliwości!
OdpowiedzUsuńSuper :) a ja za chwilkę wrzucę zdjęcia nowego naszyjnika w tej samej tonacji.
OdpowiedzUsuń