Wyprawę do Chorwacji zaczęliśmy na tyle wcześnie, żeby mieć możliwość spokojnego obejrzenia miasteczka w którym postanowiliśmy zrobić "miedzylądowanie". Dużo wcześniej wybraliśmy malutką słoweńską miejscowość Ptuj. Jest to 20 tysięczne miasteczko położone nad rzeką Drawą, którego początki sięgają epoki kamienia... a pierwsze wzmianki notuje się na prawie 2100 lat temu. Miasteczko ma w sobie tak wiele uroku, że trudno wyłuskać szczegóły obrazujące całość.
Najpierw wybraliśmy się na zamkowe krużganki. Niestety sam zamek był otwarty do godziny 18 i nie udało nam się go zobaczyć. Szkoda. Widoki cudownie czerwonych dachów z charakterystyczną dachówką wynagrodził nam to ciut.
Zdziwiłam się że i tutaj można spotkać "wmurowane" maszkarony... To znalazłam w zamkowym murze.
I cudowne ogródki z ziołami... mam nadzieję że i u nas się ten zwyczaj przyjmie...
Sam zamek widziany niestety zza furty...
Cudowne Ptujskie kamieniczki ozdobione kwiatami...
I nasz hotel Mitra... taka mała perełka w sercu starego miasta...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz