czwartek, 7 września 2017

Park Narodowy Krka czyli dlaczego wciąż ciągnie nas do wody

Przejeżdżając przez chorwacką Dalmację trudno nie odnieść wrażenia że jest to kraina złożona z kamieni i wysuszonych roślin. Trudno znaleźć pola uprawne, a napotkane winnice są tak małe, że nie trudno je nawadniać. Choć w sumie na takie nie wyglądają. O tej porze roku (wrzesień) rośliny wyglądają na wymęczone słońcem. Jednak jest takie miejsce, które zaprzecza tym przemyśleniom. Park narodowy Krka. Utworzony w 1985 roku obejmuje 109 km kwadratowych terenu ciągnącego się wzdłuż rzeki Krka. Na tym fragmencie możemy zobaczyć siedem wodospadów i niezliczone jeziorka stworzone przez bariery z osadów kresowych. Niezwykły kolor wody i roślinności a także skały wapienne utworzyły niezapomniane widowisko na rzece. Zresztą sami popatrzcie...






























Bilet wstępu kosztuje 110 kun. W tym są przejazdy autokarami z parkingu na szlak. Jest tam niezwykle czysto, a wielu ludzi pracuje na to żeby ta podróż była niezwykła. Widać że każde drzewo, zwierze, kamień, jest tam najważniejsze. Po całym parku poruszaliśmy się na wygodnych podwyższanych, drewnianych ścieżkach. Pracownicy parku, często bardzo młodzi, mówią po angielsku, ale też po niemiecku i francusku. Każdy ze zwiedzających dostaje folder z informacją o parku, jego historią i atutach. My dostaliśmy nasz w języku polskim więc było to miłe zaskoczenie.   Jestem zachwycona tym miejscem, ludźmi i podejściem do przyrody. 

A jutro być może Split, choć pewnie jeszcze opowiem Wam o Szyberniku. Kolejnej perełce w Chorwackim naszyjniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz