wtorek, 28 stycznia 2014

nie skrapkuję więc kucharzę

Dawno byłam ciekawa smaku pieczonych kasztanów. Dawno temu miałam okazje spróbować gotowych już kasztanów z puszki. Nie zachwyciły mnie, i właściwie z całej tej przyjemności została mi tylko puszka w której rośnie teraz kaktus.
Do ponownych eksperymentów zachęciła mnie świąteczna cena na te nasiona. Postanowiłam upiec je w piekarniku. Najpierw przejrzałam wiele przepisów i w sumie niczego się nie dowiedziałam. Dlatego kasztany upiekłam na wyczucie, w temperaturze 220st. Ale najpierw nacięłam skórkę po zaokrąglonej stronie. Trzymałam je w piekarniku do momentu kiedy brzegi nacięcia rozchyliły się. Gorące podałam z pieczoną w cieście francuskim polędwiczką. I znów się zawiodłam.... Kasztany to chyba nie moja bajka... A może po prostu nie umiem ich robić?






1 komentarz:

  1. Kasztanów z puszki nie jadłam, ale pieczone uwielbiam. Bardzo mi smakują :) W grudniu, podczas świątecznego jarmarku, za każdym razem, gdy byłam w Rynku to był zakup obowiązkowy :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń