Dzisiaj będzie kulinarnie, bo inne działania jakoś nie chodzą mi teraz po głowie. Pierwszy raz ten sos jadłam u moich przyjaciół, i jakoś w czasie godzinnych rozmów nie przyszło mi do głowy zapytanie o przepis. Odwiedzając większe delikatesy, i kochając sery, zawsze popełniam błąd podstawowy i kupuję za dużo. Dużo za dużo... Choć z drugiej strony, patrząc na to, bez wyrzutów mogę potem wpadać kulinarna błogość i rozkoszować się kwintesencja serowego smaku.
Przepis jest prosty, Do 1 łyżki masła dodajemy pół szklanki słodkiej śmietany (w wersji bardziej light używam oliwy z oliwek i mleka). Całość musi się zagotować i wtedy dodaję wszystkie serowe resztki jakie mam lodówce. W mojej zdarzają się najczęściej sery twarde takie jak ementaler, cheddar, gouda, oraz sery pleśniowe. Większe kawałki kroję w plastry lub ścieram na tarce i dodaje do śmietanki, cały czas lekko podgrzewając. Kiedy wszystko zaczyna się ładnie łączyć i roztapiać dodaje sporo świeżo startej gałki muszkatołowej, zgnieciony pieprz czerwony i sól jeżeli jest potrzebna. Gotuje to wszystko jeszcze przez chwilę ciągle mieszając i rozcierając co bardziej oporne kawałki.
Sos jest na tyle dobry i sycący że może być podawany z kalafiorem, brokułami brukselką czy fasolka szparagową jako danie główne. Oczywiście Połówek jednak woli konkrety i makaron, który również świetnie się komponuje.
Do tego dania bardzo pasuje mi sałatka ze słodkich, malutkich pomidorków koktajlowych i dużej ilości zielonej pietruszki, przyprawiona jedynie czerwonym pieprzem.
Nie mogłam się oprzeć, kocham takie widoki...
A to zdjęcie dla przyjaciół. Mój liść laurowy ma się świetnie, czasem gubi niechcący liście ;) ale wtedy zapachy w kuchni są nieziemskie...
Fasolka w sosie serowym - świetny pomysł! I jeszcze ta usmażona kiełbaska - mniammmm :)
OdpowiedzUsuńP.S. Też kocham takie widoki :)