W końcu przyszła, szarobura, zimna, śnieżna... W sumie po styczniowej pogodzie nie można się czego innego spodziewać, ale nie spodziewałam się takiego uśpienia wszystkiego wokół... Strasznego mam śpiocha leniwca ostatnio... i marzę o lutowym słońcu.
Na szczęście mogę jeszcze czasem wyjść na chwile w pracy... Inaczej w nocy jechałabym do niej i nocą wracała...
A takie mam widoki na wschód słońca... dobrze jest mieszkać na siódmym piętrze ... szkoda że tak rzadko świeci słońce.
Na szczęście jutro rozpoczynają się dla nas ferie i na tydzień zagoszczą u nas dzieciaki. Plany mamy wielkie, szkoda że to tylko tydzień... W każdym razie jutro szybka wizyta w Krakowie i zaczynamy szaleństwo :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz