Szalony dzień dzisiaj był. Prawie sześc godzin zajęło nam łażenie po
wrocławskim Psim Polu. Spacer rozpoczęliśmy od odwiedzin na jarmarku
przy starym, już dawno nieczynnym młynie Sułkowice. Pełno tam
osobliwości, śmieci i perełek które nie tak trudno wyłuskać. No i
oczywiście morze truskawkowych koszyczków, jak na środek sezonu
przystało :) Szwarc, mydło i powidło, tak powiedziałaby na to co
widzieliśmy moja babcia. I słusznie, i pięknie. Niewiele takich miejsc
we Wrocku, dlatego szkoda by było stracić i to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz