W moim domu, w piątek, zagościł nowy gość, który zostanie domownikiem. Jest czarny jak węgielek, ma niebieskozielone oczy i piękne puchate futerko. Ma też różne, złe doświadczenia życiowe za sobą, a mimo tego to ufny, mruczący mruczanki poduszkowiec. Nie chciałabym nawet wiedzieć co przeżył, ale na pewno dostanie tyle głaskania i przytulania ile potrzebuje. Imię wymyślone zostało przez pracowych kolegów, bo tam na początku Pafnucy mieszkał, więc w sumie to była przemyślana decyzja. Jak na razie lepiej się u nas czuje niż kota, lekko zszokowana kocia konkurencją. Na szczęście to nie wrogi dystans a delikatne przyglądanie się dziwnemu stworzeniu zadowolonemu z życia.
A o to Pafnucy
Kota... hm po minie widać co na to Kota.
A to kartka zrobiona niedawno, z pięknych elementów zestawu die-cuts Anny Griffin. bardzo lubie takie fiołkowo fioletowe klimaty :)