niedziela, 29 maja 2011

jogurtowe szaleństwo

Dzisiejszą notkę sponsoruje kolor różowy :) Piwonie nadal pachną, kwitną, a ja szukałam sposobu na pozbycie się z zamrażalnika ostatnich zamrożonych owoców. Właściwie mając jogurt naturalny w lodówce i kielich do miksowania nie było to takie trudne... a efekt, słodki, kwaskowy zmrożony szejk owocowy. Proste, prawda?


A do jego zrobienia potrzebujemy:

  • 3 garści mrożonych owoców (ja dałam czarne porzeczki i maliny, ale mogą być jakiekolwiek, byle zamrożone)
  • 2 łyżki cukru, bez którego nie da się obejść przy kwaśnych owocach
  • 1 jogurt naturalny, duże opakowanie
Wszystko solidnie miksujemy, przelewamy do szklaneczek i tyle, najlepsze sa proste rozwiązania.



A do papieru nadal mi daleko, ale jak już to wszystko pozbieram do kupy, zajmę się i tym. A na razie miłej niedzieli :)

sobota, 28 maja 2011

piwoniowe opowieści

No cóż, moje craftowe poczynania nadal oscylują wokół kwiatowych kompozycji i balkonowej rewolucji. Na balkonie dzieje się tak że za chwilę całe wieczory będę spędzać na podlewaniu. Połówek został poproszony o delikatne, acz stanowcze protesty przy nowych zakupach. Skończyło się tym, że przy wyborze osteospermum zaproponował wzięcie wszystkich dostępnych kolorów... Dobrze mieć przyjaciela w domu ;)


Poza tym zakwitły piwonie, które kocham miłością wielką... może nawet nie kwiaty, ale zapach który przypomina mi wyśniony w dzieciństwie ogród babci. Ta kompozycja to delikatna próba połączenia wielkich różowych kwiatów piwonii i alstroemerii  których pełna pracowa szklarnia aż prosi o wypróbowanie czegoś nowego.



 I już wiem kto mi podpija poranną kawę, na szczęście wtedy, gdy jest już zimna i nieprzydatna ;)


i tym optymistycznym akcentem, miłego weekendu :)

niedziela, 22 maja 2011

cudowny majowy weekend

Dawno takiego nie miałam, bardzo dawno... spokojne poranki z kawą na balkonie, spokojne gotowanie, wyprawa na przeludniony plac z różnościami... Ech ładować akumulatory można również w domu... dzisiaj będzie sporo zdjęć bo jakoś znów mi aparat przywarł do ręki, i jakiś lżejszy się wydaje...

 7 rano, czarna dla połówka i latte dla mnie...



Na balkonie zagościły już pomidory. Wybrałam grupę koktajlowych odmiany "koralik" która świetnie nadaje się do warunków balkonowych...  Obok nich rosną sobie selery naciowe... mam nadzieję że coś z nich będzie :)


 Moje zioła rosną jak szalone... A worek lniany to pomysł na brzydkie "techniczne" czarne, plastikowe doniczki. Jakoś z nimi lepiej całość wygląda.


 No i kota, niestety w szelkach i na smyczy. Miałam nadzieję że na wędrówki do sąsiadów nie będzie miała już ochoty, ale niestety ona miała inne plany...




A to zdobycze z giełdy kwiatowej. Jakoś dziwnie się złożyło że w torbie wylądowały tylko białe i ecru, na szczęście ecolina sprawdza się tu świetnie więc właściwie dobrze się złożyło.




niedziela, 8 maja 2011

balkonowo

Mam nadzieję że przymrozki już skończyły się na dobre. Razem z połówkiem postanowiliśmy zagospodarować tą bardziej "wypoczynkową" część balkonu. Jak zwykle chyba znów przesadziłam z ilością kwiatów... mam nadzieję że nie będzie problemów z podlewaniem... Zawsze kiedy noszę pełne konewki  na balkon obiecuje sobie że to ostatni raz...




Moje ulubione osteospermum i angielskie pelargonie zachwycają mnie kolorem...



Tym razem oprócz zwyczajnych balkonowych kwiatów, które zresztą ogromnie lubię, postanowiłam posadzić także trochę ziół. Używam je potem o parzenia herbaty... Tym razem w moim balkonowym ogrodzie znalazła się mięta, szałwia, rozmaryn, melisa, tymianek cytrynowy. Poza tym wawrzyn który wywędrował z kuchni...




No i lawenda... pachnie jak szalona...


Oprócz kwiatów, jako element dekoracyjny postanowiłam wykorzystać butlę na wino... muszę się jeszcze zastanowić co zrobic żeby była bardziej ozdobna...

Oczywiście to jeszcze nie wszystko, chce posadzić jeszcze w skrzynkach pomidory koralikowe, może kilka zwykłych pelargonii peltatum w wiszących doniczkach... już się widzę z tymi wiadrami wody, masakra

wtorek, 3 maja 2011

zima???

Ślub i przyjęcie weselne były cudowne, pogoda taka jaką można sobie wymarzyć... Piękna sesja w Kochcickim pałacu..a dzisiaj?




a dzisiaj? leci to białe coś z nieba... śniegiem tego nie nazwę, już nie... nie zgadzam się na żadne powroty!


A to kartka która powędrowała już do nowożeńców... i jak się dowiedziałam czas szykować kolejne... ech :)




poniedziałek, 2 maja 2011

W dniu ślubu

Na ten dzień czeka każda z nas... podświadomie lub nie marząc o tej chwili...


Dzisiaj tylko malutki kawałeczek kartki... bardzo się cieszę na to wydarzenie.

A na ta okazję brakowało mi czegoś co podkreśli kolor butów i dopasuje całość... powstały zupełnie spontanicznie i nawet mnie efekt zaskoczył... teraz muszę tylko pamiętać żeby włożyć je do torby...


Miłego dnia :)